Archiwum sierpień 2016


sie 27 2016 "Batman: Zabójczy żart" - snop...
Komentarze: 0
Animacja o Batmanie nie weszła do szerokiej dystrybucji. Jest pokazywana w wybranych kinach. Jak się okazuje słusznie, bo to nie jest materiał na pełny metraż.
 
Dwa w jednym
Fabuła miała być oparta na - podobno jednym z najlepszych - komiksów. Ale materiału nie starczyło na cały film i dopisano jeszcze jedną historyjkę.
W pierwszej części obserwujemy więc przede wszystkim Barbarę, córkę komisarza, znaną bardziej jako Batgirl. Zauroczona Batmanem chce się wykazać i zneutralizować mającego na nią "chrapkę" przestępcę. W  ostateczności musi się jednak uciec do pomocy samego Batmana, którego na ekranie przez pierwsze pół godziny jest niewiele. Ale za to na zakończenie tego wątku mamy płomienne zbliżenie superbohaterów.
Druga część filmu odnosi się - podobno bardzo wiernie - do treści komiksu. Opowiada przede wszystkim o postaci Jokera, i genezie jego postawy. Tutaj już mamy na pierwszym planie Batmana (za to prawie znika Barbara).
 
Rozdwojenie jaźni
Umieszczenie w jednym filmie dwóch mocno odrębnych, i tematycznie, i stylistycznie, historii zupełnie mu  nie służy. Wygląda to tak jakby na siłę dopowiedziano wątek, żeby przekroczyć wymagane w kinie 70 minut. Co gorsze - właśnie tak jest. Dużo lepiej by to wszystko wyglądało jako dwie osobne półgodzinne krótkometrażówki.
 
Animacja
Rozczarowuje także wykonanie całości. Animacja jest trochę w stylu "Sin City", ale brakuje pomysłów i stabilnej fabuły. W efekcie trochę się to ogląda jak telewizyjną kreskówkę dla dzieci. Nie ma ani jednego powodu, żeby fatygować się na to do kina. Równie dobrze można to obejrzeć na ekranie smartfona stojąc w kolejce po zakupy w Biedronce.
 
Zabójczy żart
Traktuje o snopie latarki i puenta jest dokładnie taka jak cały film: nagle gaśnie i nie pozostawia po sobie dobrego wrażenia.
 
Recenzje
Krytycy także podeszli do eksperymentu z prowadzeniem tego filmu do kin z ostrożnością:
Wyborcza: „komiksowa historia okazała się niewystarczającym materiałem na pełen metraż”
Filmweb: "ewidentnie brak mu "kinowego" rozmachu, trochę szkoda też, że film adresowany do widzów dorosłych nie wykazuje się większą odwagą obyczajową"
Onet: "nierówna, acz niezwykle interesująca animowana alternatywa dla chaotycznie rozwijanego aktorskiego uniwersum DC Comics i Warner Bros"
Interia: „raczej zaostrza apetyt, niż go syci”
Dziennik: „filmowa wersja komiksu jest brutalna, depresyjna i gorzka”
Wiadomosci24.pl: „Opowieść jest szalona, pełna kontrowersji”
sPlay: "jeden z najlepszych komiksów wszech czasów został brutalnie potraktowany przez twórców tej animacji"
Mechaniczna Kulturacja: „animacja z olbrzymim, ale w sporej mierze zmarnowanym potencjałem”
Movies Room: „na silę wciśnięty wątek Barbary Gordon jest tak fatalny, że potrzeba naprawdę sporej cierpliwości, by przez niego przebrnąć bez przewijania na podglądzie”
Naekranie: „twórcy filmu stanęli przed wyzwaniem – fabuły komiksu nie wystarcza na pełny metraż”
Dzika banda: „Kreska jest dosyć uproszczona, pozbawiona wielu detali, animacja sprawia zaś miejscami wrażenie topornej”
Paradoks: "największą bolączką produkcji jest animacja"
Polygamia: "nawet nastrojowe wydłużenie każdego kadru czy wyłuskanie dodatkowych emocji za sprawą użycia niedostępnych dla komiksu bodźców (dźwięk, ruch) nie zapewniłoby czołobitnej adaptacji pełnego metrażu"
PPE: "animacja na dużym ekranie niekiedy nie prezentuje się zbyt dobrze, nie wytrzymuje rozdzielczości"
MediaKraft: „niedoszlifowana adaptacja świetnego komiksu”
Nietylkogry: „pod względem technicznym film absolutnie nie jest czymś wybitnym”
gram.pl: "porządnie zrobiona gorzko-słodka produkcja, zawierająca wiele smaczków – kunsztowne monologi Jokera, rozbrajająco pompatyczne wejścia Batmana, pojedynki z udziałem Batgirl, świetne zakończenie, które lepiej niż cokolwiek innego ukazuje skomplikowaną relację „Mrocznego Rycerza” i jego Nemezis, a nawet… scena po napisach"
sie 26 2016 "Jak zostać kotem" - byle nie...
Komentarze: 0

Fabularny film familijny oparty na motywie wejścia w ciało innej istoty - zwierzęcia. Najprzyjemniejszego z możliwych, czyli kota. Oryginalny tytuł to "Nine Lives". Filmowy kot zalicza właśnie ósme, i trafia mu się nie lada gratka, bo będzie nawiedzony przez prezesa wielkiego amerykańskiego koncernu.

 

Prezes

Grany przez Kevin Spacey Prezes Tom Brand myśli wyłącznie o swojej firmie. Właśnie buduje najwyższy wieżowiec w Nowym Jorku, i największym problemem jest konkurencyjny w Chicago. Swoich pracowników traktuje obcesowo, nawet własnego syna. W firmie zresztą jest coraz większy opór, i przynajmniej jeden członek zarządu próbuje przejąć władzę. To wszystko nie pozwala na pamiętanie o sprawach rodzinnych. tom zresztą już jest po rozwodzie z mocno ekstrawagancką blondynką. Teraz ma bardzo ułożoną rodzinę, ale jego córka może oglądać tatę tylko w telewizji. Oczywiście prezes nie pamięta nawet o urodzinach córeczki, i niespecjalnie chce spełnić jej życzenie na prezent urodzinowy. Bo nienawidzi kotów. Jednak ostatecznie udaje się do zoologicznego, gdzie sprzedawcą jest nie kto inny jak Christopher Walken. Oczywiście jego zachowanie w sklepie jest naganne, a już szczególnie po wiadomości że jednak wieżowiec w Chicago będzie wyższy. Zamiast na przyjęcie urodzinowe pędzi więc jeszcze do pracy, co sprowadzi na niego nieszczęście.

 

W kocie

Nie jest to oczywiście jakiś oryginalny pomysł, ale jego świeżość wynika z wykorzystania takiego charakternego zwierzątka, jakim jest kot. Trzeba przyznać że charakter Toma i pierwszego z brzegu kota całkiem do siebie pasują. Mają swoje zdanie, obojętni na innych, chadzają jedynie własnymi ścieżkami.

Powodzenie tego pomysłu uzależnione jest od sposobu przedstawienia kota, sterowanego umysłem człowieka. Wychodzi to w mojej ocenie całkiem przyzwoicie, a momentami wręcz śmiesznie. Są co prawda sceny "przegięciowe", ale jakoś one nie rażą. Dzieci i kociarze z pewnością są zadowoleni (gorzej z krytykami filmowy).

 

złodziej_kluczy
skacowany
z żoną
kot
z córką
w pudełku
tancerz
ósme życie
nowe wcielenie
na drążku
kot w kąpieli
czytający kot

Scenariusz

Fabuła nie jest silnym atutem tego filmu. Jest przewidywalnie, momentami absurdalnie i nielogicznie. Końcówka też jest mocno niedopracowana. Ale nie zabija to całości - moim zdaniem.

Aktorstwo

Aktorzy grający najważniejsze postacie całkiem przyzwoicie się spisują (szczególnie jak na aktorskie standardy kina familijnego):

a) mąż, ojciec, prezes Kevin Spacey - dobrze oddaje naturę pracoholika, aczkolwiek potem tylko leży, jednak zastępujący go kot ma całkiem trafne teksty (szkoda że zepsute przez fatalny dubbing Tomasza Kota)

b) druga żona i matka Jennifer Garner uroczo się prezentuje, szczególnie w czerwonej sukni

c) córeczka grana przez Malina Weissman jest rezolutna i dobrze oddaje nastroje lekceważonego przez ojca dziecka.

 

Jeszcze lepiej (co nie zostało w ogóle zauważone przez krytyków) jest natomiast w drugiej linii. Moja ulubiona postać w tym filmie to była żona Toma grana przez Cheryl Hines. Całkiem dobrze, mimo kiepskiego scenariusza, radzi sobie również główny oponent polityki prezesa grany przez Marka Consuelosa. Odrobinę słabszy jest Walken i syn (z poprzedniego małżeństwa) grany przez Robbie Amella.

 

zakończenie
Robbie Amell
Prezes Spacey
Robbie Amell2
Talitha Bateman,  Cheryl Hines
urodziny
Christopher Walken , Barry Sonnenfeld
Malina Weissman
Mark Consuelos
Malina Weissman2
Malina Weissman , Kevin Spacey
Malina Weissman,  Jennifer Garner
Cheryl Hines
Jennifer Garner2
Jennifer Garner3
Jennifer Garner
Christopher Walken2
Christopher Walken , Malina Weissman , Kevin Spacey
Christopher Walken

Krytyka

Film został totalnie zjechany przez recenzentów, którzy chyba nie rozumieją jakimi zasadami kieruje się kino familijne. W efekcie szedłem na Kota w obawie, a wyszedłem mimo rozczarowany. Jedynie warszawa.pl przychylnie podeszła do tej produkcji, ale to pewnie dlatego że ... sam to napisałem.

 

Pozostałe media nie raczej nie oszczędzają filmu:

Wyborcza: "większość gagów jest żenująco słabych i przeznaczonych co najwyżej dla 10latków"

Filmweb: "zgrzebna kompilacja scen wypełnionych korpogadką z grubo ciosanymi slapstickowymi popisami"

Interia: "leniwa historyjka, która nie sprawia żadnej przyjemności"

naEkranie: "dzieciom zapewne się spodoba, reszta będzie na seansie zgrzytać zębami, patrząc na wylewającą się z ekranu plastikową sztuczność"

FDP: "film stanął w rozkroku, zaliczając szpagat i doprowadzając do sytuacji że dla młodego widza będzie za mało dynamiczny i okrzesany, a dla dorosłego zbyt prostolinijny"

Movies Room: "okazuje się więc być filmem rzemieślniczym oraz pozbawionym serca"

 

Trochę przychylniej na:

Wizerunek Kobiety: "kino familijne dla całej rodziny – gwiazdorska obsada, bystre dzieciaki, sympatyczne zwierzątko, zabawny scenariusz i sprawna hollywoodzka realizacja"

Rec-en-zen't: "produkcja, która zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie swoim dowcipem, a także sporą dozą lekkości"

andluc : :